PoWtŚrCzPtSoNd
01020304
05060708091011
12131415161718
1920212223 2425
262728293031

Udostępnij:

Dąbrowska Fire-Woman

Piątek, 23 października, 2020, #NGO, #Aktualności, #Liderzy Dąbrowskiej Pozarządówki

Od kilkunastu lat działa na arenie dąbrowskich organizacji pozarządowych. Jeszcze dłużej jest aktywna jako społecznik. Oczywiście w dobrego tego słowa znaczeniu. Doba jest dla niej stanowczo za krótka. Funkcjonuje przez 365 dni w roku, 7 dni w tygodniu przez 24 godziny na dobę. Członiki zarządu OSP Ujejsce, aktywna dąbrowianka, kandydatka do Dąbrowskiego Forum Organizacji Pozarządowych i pozarządowej części Rady Działalności Pożytku Publicznego Miasta Dąbrowa Górnicza. Gasi pożary w każdym miejscu i o każdym czasie. W dosłowym i przenośnym tego słowa znaczeniu. Poznajcie Renatę Solipiwko.

 

Pierwszy raz mam przyjemność rozmawiać z członkinią i w ogóle z osobą reprezentującą OSP. Jak wygląda taki dzień w OSP i czym Pani się tam zajmuje?    

 

Naszym podstawowym cel to oczywiście ratowanie mienia i życia ludzkiego. Oznacza to, że w każdej sytuacji zagrożenia musimy być gotowi do działania. Jestem czynnym strażakiem, ukończyłam kurs uprawniający mnie do akcji ratunkowych. Stawiam się na każdą akcję, pod warunkiem, że w danym momencie jestem dyspozycyjna. I jak wygląda taki nasz zwykły dzień? Oczywiście życzylibyśmy sobie, żeby tylko stać na straży bezpieczeństwa, ale mieć jak najmniej wyjazdów na akcje. Bo to zawsze jest niepewność i obawa o ludzi, ich dobytek. Jesteśmy przez 365 dni, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Zdarzało się, że mieliśmy uroczystość rodzinną, zawyła syrena, pakujemy się i jedziemy. Takie sytuacje miały miejsce. Jeśli tylko jest potrzeba, to wyjeżdżamy. Czy to do pożaru, podtopienia czy usunięcia gniazda szerszeni. Oprócz tego prowadzimy szereg działań prewencyjnych. Między innymi polega to na rozmowach z dzieciakami i młodzieżą w przedszkolach, szkołach.

Organizowanie takich spotkań ma na celu uwrażliwianie ludzi na sytuacje zagrażające życiu czy środowisku. Różnie bywa z odzewem, ale robimy to systematycznie. Nawet w trakcie wydarzeń kulturalnych staramy się wplatać w formie gier, zabaw czy rozmów tematy bliskie OSP, związane z ochroną środowiska, życia, mienia, z szeroko rozumianym bezpieczeństwem.

Są to nasze działania statutowe. Przy okazji staramy się wśród młodych ludzi wzbudzić zainteresowanie służbą strażaka, zaszczepić  pasję do straży. Coraz mniej młodych ludzi garnie się do pracy społecznej w OSP czy w innych stowarzyszeniach. A przecież taka służba to oddanie się drugiemu człowiekowi. Jest to wrażliwość, empatia, gotowość poświęcenia swojego życia i zdrowia.   

 

Co Pani zdaniem oznacza budowanie społeczeństwa obywatelskiego?      

 

Odpowiedź na to pytanie zacznę trochę inaczej. Otóż mam wrażenie, że ta moja chęć do budowania społeczeństwa obywatelskiego, to jest taki motor napędowy, woda na młyn dla mnie. Sięgam pamięcią i myślę sobie, że zawsze kierowałam czy inicjowałam działania skierowane do ludzi i dla ludzi, w różnym wieku, pokazując, że warto pomagać, warto się spotkać, zrobić coś dobrego dla siebie, dla innych, dla otoczenia. Starałam się to przekazać swojemu najbliższemu otoczeniu. Nie każdy „pali się” do działania, bo nie każdy ma na to pomysł. Natomiast jeśli wyciągniesz do takiej osoby rękę, poprosisz, pokażesz tą właściwą drogę, uzmysłowisz jej, że to jest fajne, że można pomóc, podzielić się tym, co się ma - nie spotkasz się z odmowa. Udowodnisz w ten sposób, że takie zaangażowanie przynosi radość obu stronom.    

I to chyba był i jest mój cel. Pokazać, że nie warto czekać tylko na to, że ktoś zrobił coś za Ciebie że rozwiąże problem. Odrobina dobrej woli i chęci działania naprawdę może mieć bardzo fajne efekty. A tak jak wspomniałam czasem niewiele wystarczy, żeby komuś pokazać drogę do działania, prawidłową ścieżkę. I rzeczywiście, bardzo zależy mi na tym, żeby tych osób chcących działać społecznie, myślących o tym, że warto budować społeczeństwo obywatelskie, integrujących pokolenia, zdolnych do inicjatyw społecznych było jak najwięcej. Myślę, że świat byłby wtedy znacznie lepszy i taki bardziej otwarty dla innych. Tak naprawdę marzę o tym, żeby takich osób wśród nas było jak najwięcej. 

 

Jakie są Pani osiągnięcia jako działaczki społecznej?     

 

Lubię działać, udzielać się i organizować przeróżne wydarzenia. Żeby była jasność – robię to bezinteresownie, pochwały raczej mnie krępują. Odnosząc się do pytania - to jest czasami taka mała historia, ale wielka rzecz dla drugiej osoby. Pamiętam pierwszą taką akcję, a było to wtedy, kiedy moje dziecko wyjeżdżało na zielone kolonie. Część jego rówieśników nie miała po prostu pieniędzy na wyjazd. Nie chcę się w to bardziej wgłębiać, bo to osobiste historie poszczególnych osób. Mój syn wtedy przyszedł i powiedział, że nie każdy może sobie pozwolić na taki wyjazd, a fajnie byłoby pojechać całą klasą. Wyjazd miał być w maju, a ja marcu zdecydowałam się zorganizować zbiórkę dla takich osób. Finalnie na zieloną szkołę pojechała cała klasa. Udało się więc uzbierać te pieniądze i to było piękne. Szczególnie radość mojego dziecka, że pojedzie ze wszystkimi kolegami. Bardzo mi to utkwiło w pamięci.    

Kolejna taka inicjatywa, ale pewnie różnie oceniana, to pomoc jednemu z mieszkańców. Osoba ta żyła w skrajnym ubóstwie, w warunkach uwłaczających wszystkiemu. Zaangażowałam moje dzieci, moich znajomych, oni z kolei swoich bliskich. Dzięki ogromnemu wsparciu MOPSu, Albie i wielu ludzi, udało się wysprzątać tej osobie cały dom wywieść kilka kontenerów śmieci, zorganizować meble, po prostu jej pomóc.     

Udało mi się również zorganizować akcję, które polegała na umożliwieniu odwiedzin po 23 latach nieobecności w Polsce-swojej małej ojczyzny, bliskich, znajomych- mieszkance naszego miasta, ujejszczance. Przez te wszystkie lata marzyła o spotkaniu bliskimi, z siostrą, z przyjaciółmi. Jak tylko dowiedziałam się, jaki jest powód tak długiej nieobecności w Dąbrowie, w Polsce-zaraz podjęłam działania Uzbieraliśmy jej na bilet, podałam go przez młodego dziennikarza, który wyjeżdżał na Kubę. Jak ją zobaczyłem w Polsce po tych 20 kilku latach  to było coś pięknego i wzruszającego.     

Dla mnie największym, na taką globalną skalę sukcesem jest „uratowanie” wiaduktu w Ujejscu. Jako ówczesna radna wzięłam sobie za punkt honoru ocalenie wiaduktu i niedopuszczenie do jego wyburzenia. Nie chciałam i nie mogłam dopuścić do tego, żeby mieszkańcy zostali w pewien sposób odcięci od reszty dzielnicy, od świata. Most udało się uratować przy wsparciu wielu osób. Było to trudne zadanie, ale warte każdego poświęcenia.  Dodatkowym atutem tej wymagającej dużo wysiłku akcji, sa dodatkowe światła na DK1, co pozwoliło zwiększyć bezpieczeństwo mieszkańców Ujejsca. 

 

Jak długo działa Pani na dąbrowskiej scenie organizacji pozarządowych?     

 

Nie pamiętam dokładnie, ale w OSP Ujejsce jestem od jakiś 11-12 lat. Natomiast od 2013 roku jestem członkiem zarządu naszej straży, gdzie pełnie funkcję skarbnika. Ale działalność społeczna zaczęła się dużo wcześniej. Kiedyś nawet jak spotkałam się ze swoją wychowawczynią ze szkoły podstawowej, to usłyszałam od niej „że przecież Ty zawsze działałaś”. Społecznikiem chyba trzeba się urodzić. A przynajmniej ja tak to odbieram. Z taką wrażliwością na potrzeby drugiej osoby i chęcią udzielania bezinteresownie pomocy. Tak jak wspomniałam mnie zawsze krępowały jakieś podziękowania. Ja najzwyczajniej lubię to co robię. Jeżeli mogę komuś pomóc to zostawiam swoje sprawy i działam.  

 

Zauważyłem, że przywiązuje Pani sporą wagę do ochrony środowiska, czyli tematu szczególnie ważnego w obecnych czasach. Ma Pani jakiś pomysł na to jak dbać, a po drugie poprawić jakość środowiska naszej małej ojczyzny?    

 

Czasami chodząc po lesie zwyczajnie drażnią mnie takie rzeczy, jak pozostawione puszki, butelki, i takie ogólnie nie dbanie o to co jest naszą wspólną własnością. Później wracamy w to samo miejsce i denerwujemy się, ze coś jest nie tak. Właśnie z tego powodu prowadzę szereg akcji. Edukuję młodzież. W Ujejscu dzieciaki z wielu rzeczy nie mogą skorzystać. Mały krokami z pomocą dąbrowskiego budżetu partycypacyjnego staramy się realizować wiele istotnych dla nas spraw. Żeby nasze dzieciaki się rozwijały i miały do tego narzędzia-żeby dzielnica nie była zaściankiem miasta.. Dlatego sami powinniśmy zadbać o swoje sprawy, starać się rozwijać naszą małą ojczyznę.      

Przez takie akcje edukacyjne, które prowadzimy w szkołach ze straży staramy się im przekazać wiele informacji o naszym środowisku. Pytamy czy wiedzą co żyje w lesie. Opowiadamy jak wygląda taka akcja strażacka polegająca na gaszeniu pożaru lasu czy łąk, kiedy widzi się uciekające i przerażone zwierzęta. Po takich akcjach edukacyjnych myślę, ze dzieciakom zawsze zapali się lampka, przed zrobieniem czegoś niewłaściwego czy to w lesie, czy w parku. Dlatego bardzo zależy mi na tym, żeby ludzie włączyli myślenie. Sprzątanie lasu, sprzątanie nad Pogorią, koło naszej remizy. Wszystko tak naprawdę kręci się wokół tego, żeby myśleć o naszym środowisku. Uświadamiamy młodzież o zaletach z korzystania z rzeczy wielokrotnego użytku. Właściwie to cały czas poszukuję pomysłów na to, jak w najlepszy sposób zadbać o nasze środowisko.  

 

Jest Pani bardzo zaangażowana w wiele akcji mających miejsce w naszym mieście. Na bieżąco interesuje się Pani sprawami swojej dzielnicy. Nie jest Pani tym zmęczona?     

 

Chyba nigdy nie miałam takiej chwili zwątpienia. Może w pewnym momencie po wyborach, kiedy nie dostałam się do Rady Miejskiej. Jednak dostałam tyle ciepłych słów, wsparcia i deklaracji od ludzi, że są gotowi do pomocy, jeśli tylko będę czegoś potrzebowała dla mieszkańców. Zaufało mi bardzo dużo osób i nie mogłabym  ich tak po prostu zostawi, odmówić pomocy. . Poza tym ja naprawdę kocham to co robię. Pewnie, że czasami mi tego czasu brakuje. Staram się tak układać czas pracy, żeby móc zrealizować pewnie rzeczy tak „przy okazji”. Chyba naprawdę urodziłam się społecznikiem. Przy okazji cały czas szukam wśród młodych ludzi zapaleńców, w których widzę potencjał i chęci do pomagania innym. Takich właśnie przyszłych społeczników. Staram się tak pracować, żeby pokazać im, że to jest fajna rzecz.  

 

Jakie ma pani najbliższe plany? Czy w dobie koronawirusa można mówić o jakichkolwiek planach?    

 

Plany na pewno mam, a to dlatego, że robiłam taką uroczystość jak 645 lat Ujejsca.  Wymarzyłam sobie stworzenie ciekawiej publikacji o Ujejscu. Zorganizowaliśmy spotkania z najstarszymi mieszkańcami Ujejsca. Opowiadali nam o swoich wspomnieniach przedwojennych, wojennych, powojennych. A są to osoby, które mają po 90 czy 100 lat. Są to ludzie światli, z umysłem otwartym. Chciałabym zebrać jak najwięcej wspomnień i materiałów od wspomnianych osób. Są to przepiękne historie i nie chcę żeby to zginęło. To jest taki najbliższy i mam nadzieję realny plan. Z takich bardziej przyziemnych spraw, cały czas dbam o starsze osoby. Wspieram nasze koło Polskiego Związku Emerytów i Rencistów. Staram się im podsuwać jakieś pomysły.  

 

Czego można Pani życzyć?

 

Na pewno każdy Ci to mówi, ale zdrowia. I takich ludzi na swojej drodze, którzy będą mieli otwarte serca i umysły, chcących budować społeczeństwo obywatelskie,  wrażliwych na otaczających ich świat, kultywujących tradycję, przekazujących historię.