PoWtŚrCzPtSoNd
010203 04050607
08091011121314
15161718192021
22232425262728
2930

Udostępnij:

Izabela Żmuda i Olivka Kwaśkiewicz - Dąbrowskie Diamenty!

Środa, 3 listopada, 2021, #Aktualności

Izabela Żmuda, Olivka Kwaśkiewicz to dwie Dąbrowianki, które pojechały rowerem po przygodę życia. Wybrały się rowerami nad morze! O tej niezwykłej przygodzie opowie nam Izabela Żmuda.   

 

Cześć. Na początku gratuluję wam determinacji i osiągnięcia swojego celu. Przejechania rowerem ponad 1800 kilometrów nad morze. Skąd wziął się ten nietypowy pomysł?

Pomysł w mojej głowie pojawił się już w zeszłym roku, jednak nie sądziłam, że dojdzie on do skutku. Nie przypuszczałam, że poznam kogoś kto będzie się pisał na takie coś. Gdy powiedziałam Oliwi na naszym 2 spotkaniu, o moim planie od razu powiedziała, że w to wchodzi i tak po dwóch miesiącach znajomosci ruszyliśmy po przygodę.   

 

Co zabrałyście, że sobą na wyprawę? Jak wyglądała sprawa z noclegami?  

Same nie do końca wiedziałyśmy jak się za to zabrać. Bazując na różnych artykułach, zrobiłyśmy listę potrzebnych rzeczy, która niejednokrotnie była modyfikowana. Dużą zasługę miał w tym nasz sponsor @decathlonkatowice, który dał nam ogromne wsparcie, jeśli chodzi o wyposażenie naszych rowerów. Spakowałyśmy się do 40 litrowych sakw, co nie było łatwym zadaniem. Trzeba było zabrać nie tylko buty na zmianę i stroję kolarskie, ale też leki, elektrolity, zapasowe części, kuchenkę i jeszcze wiele innych rzeczy. Nie zapominając o namiocie, śpiworach i karimatach, które były bezpośrednio przymocowane do bagażnika. Można sobie jedynie wyobrazić ile, ważył taki rower. Jeśli chodzi o noclegi to zawsze szukałyśmy agroturystyki albo campingu tego samego dnia. Nie wiedziałyśmy z wyprzedzeniem, gdzie danego dnia uda się dojechać.   

 

Czy miałyście podczas tej trasy chwile zwątpienia. Chciałyście wracać do domu?  

Chwile zwątpienia były, oczywiście, nie ma co ukrywać, jednak ani w jednej chwili nie pomyślałam o powrocie do domu. Wiedziałam, że nie ważne co by się nie działo, nie odpuszczę, bo nie pozwoli mi na to mój charakter. Wiedziałyśmy na co się piszemy i obie wychodziłyśmy z założenia, że trzeba walczyć do samego końca. Momenty zwątpienia znikły gdzieś w dużej ilości wspaniałych wspomnień.   

 

Jakie chwilę najlepiej wspominacie?  

Żeby to wszystko opowiedzieć potrzeba by mnóstwo czasu, bo każdy dzień to była nowa przygoda. Największe emocje były, kiedy po 8 dniach i przejechaniu 1050km, zobaczyliśmy Bałtyk. Wtedy w oku zakręciła się łezka. Tego dnia jeden cel został osiągnięty, byłam z nas dumna, że mimo tego, że wszyscy brali nas za wariatki, my zrobiłyśmy, to co postanowiłyśmy. Kolejny cel można powiedzieć, że był już z górki. Warto również wspomnieć o wspaniałych ludziach, których spotykaliśmy na swojej drodze, bo to dzięki nim ta podróż stała się jeszcze piękniejsza.  

 

Słyszałem, że uratowałyście jakiegoś bezdomnego pieska. Czy możecie przytoczyć historię tego czworonoga?  

To była smutna historia, ale na szczęście zakończyła się szczęśliwie. Piesek został niestety wyrzucony i biegał całą drogą, a gdy zobaczył rowery, nie odstępował nas na krok. Zjechałyśmy na bok i wykonałyśmy telefon do schroniska i na policję. Czekałyśmy 1,5h, ale nikt nie podjął żadnego działania. Na szczęście młode małżeństwo zatrzymało się, gdy zobaczyło cała sytuacje. Po chwili piesek był w drodze do nowego domu. W czasie oczekiwania przeszedł nawet szybki kurs robienia sztuczek.   

 

Czy przejechanie ponad 1800 kilometrów na rowerze, jest takie ciężkie, jak to się wydaje? 

Jest ciężkie bez dwóch zdań, ale nie oznacza to, że jest niewykonalne, bo w końcu to zrobiłyśmy. Najważniejsza jest oczywiście forma, którą trzeba budować sumiennie nie tylko przez parę miesięcy przed wyjazdem. Potem do tego dochodzi psychika i walka z głową, w której często w trudnych momentach pojawiają sie pytania, po co to wszystko? Warto również pamiętać o czynnikach zewnętrznych takich jak pogoda czy sprzęt, tego nie da sie przewidzieć, pozostaje sie tylko dobrze modlić.   

 

Jakie miałyście odczucia, jak udało wam się zakończyć trasę?  

Byłam bardzo zadowolona, że plan został ukończony w 100%. Lekki niedosyt był, bo zawsze mogła być dwójka z przodu, ale jak to się mówi pierwsze koty za płoty. Poza tym jakby nie patrzeć to skończyła nam się Polska i tak parę kilometrów odkręcałyśmy za granicą, więc tak naprawdę jedyne czego było mi szkoda to tego, że już koniec tej wspaniałej przygody.   

 

Widziałem na zdjęciach, że udało wam się dodatowo pojedzić konno nad morzem. Skąd bierzecie tyle siły?

Na takie rzeczy zawsze znajdzie się siłę. Dla nas była to bardziej forma wypoczynku. Nie ma piękniejszej rzeczy, niż obserwowanie nad morzem zachodu słońca z końskiego grzbietu ze wspaniałą ekipą ludzi ze Słajszewa.  

 

Czy macie już w planach, przejechania jeszcze większej ilości kilometrów na rowerze? Stawiacie poprzeczkę jeszcze wyżej? Czy jednak chcecie na ten moment odpocząć i spędzić czas z najbliższymi? 

Plany już są, ale o nich w swoim czasie. My nie należymy do tych, których rzucają słowa na wiatr, więc trzeba uważać, co się mówi! Teraz czas wrócić do rutyny treningowej.