PoWtŚrCzPtSoNd
01020304
05060708091011
12131415161718
192021 22232425
262728293031

Udostępnij:

Szeryf Praw Dziecka - Łukasz Kolber

Środa, 21 października, 2020, #NGO, #Aktualności, #Liderzy Dąbrowskiej Pozarządówki

Przewodniczący Dąbrowskiego Forum Organizacji Pozarządowych. Prezes Fundacji Godne Życie. Dyrektor Zagłębiowskiej Izby Gospodarczej. Członek dąbrowskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Uhonorowany nagrodą UNICEF - „Szeryf Praw Dziecka UNICEF”. Nie wyobraża sobie życia bez pracy. Przez cały czas zaangażowany w pomoc innym. Zawsze pomocny i uczynny, „dzień dobry” zawsze powie. Jak sam mówi lubi pomagać ludziom i przynosi mu to dużo satysfakcji. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie uda mu się zbawić całego świata, ale to tylko motywuje go do dalszego działania. Człowiek ze złotym sercem. Poznajcie lepiej Łukasza, kolejnego nieprzeciętnego dąbrowianina. 

 

Jak długo pomagasz innym? 

 

W zeszłym roku minęło 15 lat mojej pracy w Fundacji Godne Życie. Przed Fundacją działałem jeszcze w stowarzyszeniu, które założyłem razem z dwoma kolegami. Jeśli dobrze pamiętam było to jakieś 2 albo 3 lata przed tym zanim zacząłem pracę w Fundacji. Licząc obecny rok uzbiera się 19 lat. Trochę przeraża mnie to, jak czas szybko leci.

 

Co to było za Stowarzyszenie?

 

Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Lokalnych. Ogłosiliśmy wtedy, że pomagamy mieszkańcom Dąbrowy w rozwiązywaniu lokalnych problemów. Następnie w imieniu mieszkańców zgłaszaliśmy do odpowiednich instytucji  problemy, jakie w ich okolicy należy rozwiązać. A były to przeróżne rzeczy np. kwestia pomalowania pasów na drodze czy zwrócenia uwagi na blok, który mógł stanowić zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Nie pamiętam już czy działałem w tym Stowarzyszeniu 2 czy 3 lata, ale wspominam to jako całkiem fajną przygodę. Potem pojawiła się już Fundacja.

 

Miałeś jakieś inne plany na przyszłość czy od początku chciałeś pomagać innym?

 

Wiesz co, życie zweryfikowało wszystko, czym teraz się zajmuję. To, że trafiłem do Fundacji Godne Życie było czystym przypadkiem. Akurat skończyłem studia, miałem 24 lata i składałem CV wszędzie, gdzie się dało. Złożyłem między innymi do Zagłębiowskiej Izby Gospodarczej. Okazało się, że dyrektor Izby i prezes Fundacji to ta sama osoba. Potrzebowali wtedy osoby do pracowni informatycznej, a konkretniej instruktora dla dzieciaków ze świetlicy. Na jeden miesiąc, bo osobie, która wcześniej się tym zajmowała coś wypadło. Jak sam widzisz, z tego miesiąca zrobiło się 16 lat.

 

Ile godzin dziennie pracuje prezes Fundacji Godne Życie, dyrektor Zagłębiowskiej Izby Gospodarczej, przewodniczący Dąbrowskiego Forum Organizacji Pozarządowych i członek dąbrowskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego?

 

Różnie to bywa. Przeważnie wstaję w okolicach 6:00-6:30 i tak naprawdę od tej godziny aż do późnego wieczora jestem dostępny dla wszystkich. Zdarza się i tak, że rozwiązuje sytuacje kryzysowe o 23:00. A dosyć często pracuję nawet do 24:00. To co robię wieczorami, to tak właściwie praca domowa, na którą nie mam czasu w trakcie dnia. Trzeba napisać projekt, zrobić sprawozdanie, wypromować wydarzenie na Facebooku. Nie mam czasu zająć się tym w trakcie dnia, ponieważ czeka mnie wtedy mnóstwo spotkań, telefonów i pełno spraw, z którymi muszę się zmierzyć. Z kolei popołudniami jestem w świetlicach Fundacji. Nie są to może regularne wizyty, bo jak wspomniałem natłok przeróżnych spraw jest naprawdę duży. W Zagłębiowskiej Izbie Gospodarczej mamy nieregulaminowy czas pracy – spotkania z przedsiębiorcami, spotkania biznesowe czy szkolenia. To wszystko powoduje, że muszę być elastyczny czasowo. Do tego wszystkiego dochodzą walne zebrania Dąbrowskiego Forum Organizacji Pozarządowych, spotkania dąbrowskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego  no i moje nowe dziecko – własna działalność gospodarcza Kreatornia. Nie ma, że boli, trzeba działać (śmiech). 

 

Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu fundacji, która za główny cel obrała sobie wspieranie rodzin w trudnej sytuacji życiowej?

 

Wbrew pozorom największym problemem z jakim musimy się mierzyć jest biurokracja. W ciągu roku realizujemy kilkanaście projektów. Przy każdym niestety trzeba złożyć całą masę pism, które najpierw trzeba napisać, później opisać, a na końcu zarchiwizować. To powoduje, że nie możemy działać z jeszcze większą intensywnością. Biurokracja bardzo angażuje moich pracowników, których nie jest zbyt wielu. Na szczęście teraz, odkąd mamy Centrum Aktywności Obywatelskiej wystarczy jeden telefon i otrzymujemy niezbędną pomoc. Zresztą każda organizacja pozarządowa może liczyć na wsparcie z ich strony. Dzięki temu problemy proceduralne nie sprawiają takiej trudności, jak wcześniej. 

 

Co jest najtrudniejsze w roli społecznika?

 

Przeświadczenie, że wszystkim nie da się pomóc. W Fundacji pracowałem z taką osobą, która powiedziała mi - „Nie naprawisz całego świata i nie pomożesz wszystkim”. Ja sobie wtedy pomyślałem, że: no dobra całego świata nie zbawię, ale co to zmienia. To jest niemożliwe, żeby pomóc wszystkim, bo potrzebujących jest naprawdę sporo. I mimo tej oczywistej wiedzy, to właśnie to jest dla mnie najtrudniejsze. Do trudności w niesieniu pomocy innym często dochodzą problemy proceduralne. Mam świeży przykład rodziny, gdzie przemoc jest od wielu, wielu lat a odpowiednie instytucje nie są w stanie niczego zrobić. A dlaczego? Ponieważ nie złapały osoby, która jest katem na gorącym uczynku. Prawo po prostu jest tak skonstruowane, że wielu rzeczy nie da się ominąć,chociażby się chciało. I jest to przykre doświadczenie. Chcesz pomóc drugiej osobie a pomiędzy Wami jest mur, który często udaje się przebić. Ale zdarzają się również trudne przypadki, gdzie człowiek jest bezsilny.

 

Nie nachodzą Cię wtedy wątpliwości czy to co robisz ma sens?

 

Nie. Jak już naprawdę jestem bezsilny to myślę o tym, jak wiele udało się zrobić. A były naprawdę bardzo ciężkie przypadki. Pamiętam jak w Nowy Rok, musieliśmy jechać do osoby, która była skatowana. Udało się tej osobie pomóc. Mało tego, ta osoba naprawdę wyszła na ludzi. Więc kiedy pomyślisz sobie o takim przypadku, o osobie, która została wyciągnięta z sieci zła, to od razu chce Ci się pracować i działać dalej. Od pewnego czasu mam też wsparcie w fundacji w osobie mojej zastępczyni Marty, która bardzo mi pomaga. 

 

Takie obrazy nie zostają w Tobie na dłużej? Nie są dla Ciebie obciążające?

 

Wszystko się pamięta. Ja jednak najbardziej staram się pamiętać zadowolone i uśmiechnięte twarze. Owszem, te osoby często przechodzą horror w swoim życiu. Ale w końcu, jak uda się ich z tego wyciągnąć i są tego świadomi, to uśmiech tych osób wystarcza za wszystko. Niedawno mieliśmy spotkanie po latach. Spotkanie osób, które 15-16 lat temu były podopiecznymi Fundacji. I właśnie Ci którzy wtedy byli niesforni powiedzieli mi „dziękuję”. Dziękujemy za to, że mogliśmy wyjść z tego, co było złe. Nie popadliśmy w alkoholizm, narkomanie. Żyjemy. I za to dziękują.

 

Dużo Twoich podopiecznych pozwala sobie pomóc?

 

Różnie to jest, oj różnie. 15 lat temu wchodząc do budynku świetlicy Fundacji byłem przerażony. Tam naprawdę działy się cuda. Pierwszego dnia o komputer pobiły się dwie siostry. Drugiego dnia byłem na policji, bo zdewastowano rower jednego z chłopaków. Dla mnie to było niemożliwe, że coś takiego może się dziać, a jednak. Dzieciaki same nie wiedziały czego chcą. Trzeba było je w jakiś sposób ukierunkować i pokazać, jakie są zasady, jak powinny postępować w życiu i czym się kierować. Ale to trwało. Tego nie da się zrobić od tak, od pstryknięcia. Żeby oni mogli to zrozumieć, potrzebne były lata. Aby byli całkowicie innymi ludźmi, niż tymi osobami,  które po raz pierwszy zobaczyłem. I oczywiście część z nich dała sobie pomóc. Jestem z wielu bardzo dumny. Skończyli studia, mają normalne rodziny, wyszli ze swojego środowiska. Natomiast pozostała część, która tą pomoc odtrącała niestety źle skończyła. A szkoda, bo te dzieciaki naprawdę są fajne.

 

Jaką rolę starasz odegrać się w życiu swoich podopiecznych?

 

Jestem ojcem, wujkiem, mentorem (śmiech). W świetlicach są ciocie, babcie, czasami nawet mamy. A ja jestem jedynym mężczyzną w tym małym świecie trzech placówek. I staram się być dla nich ojcem. Potrafię nagrodzić, potrafię ukarać. To wszystko, co staram się im przekazać oczywiście nie udałoby się bez współpracy z innymi instytucjami. Jest problem z przemocą – wiem, że mogę zadzwonić do Agaty Róg, dyrektor MOPSu i ona mi pomoże. Mieliśmy chłopaka, który jest bardzo uzdolniony muzycznie. Do kogo się zwrócić? Do dyrektora Biblioteki Miejskiej Pawła Duraja, gdzie możemy zorganizować mu nagrania. W ten sposób, dzięki takiej współpracy dotarcie do dzieciaków jest bardziej skuteczne. .

 

Jesteś dyrektorem Zagłębiowskiej Izby Gospodarczej. Mógłbyś opowiedzieć trochę więcej o tej organizacji?

 

Jestem dyrektorem Izby od stycznia zeszłego roku. Natomiast obok tej organizacji stałem przez wiele, wiele lat. Nie byłem pracownikiem, ale udzielałem się i obserwowałem ich działania. Dzięki temu uzyskałem jakieś doświadczenie i obycie w świecie organizacji pozarządowych. Zagłębiowska Izba Gospodarcza tak naprawdę zrzesza przedsiębiorców z terenu całego województwa. Mamy za zadanie pomagać i wspierać przedsiębiorcę w każdej dziedzinie. Organizujemy szkolenia we współpracy z różnymi instytucjami, śniadania biznesowe, seminaria i innego typu spotkania. Następna rzecz to promocja i integracja środowiska przedsiębiorców z naszego regionu. Promujemy ich działania, chcemy żeby mieszkańcy kupowali produkty czy też korzystali z usług naszych lokalnych przedsiębiorców. Dążymy do tego, by firmy wzajemnie się wspierały. Integrujemy się w ramach wspólnych śniadań czy też lunchy. Na takich śniadaniach rzucamy temat, który potem wspólnie omawiamy. Pomysłów, które w jakiś sposób mogą pomóc przedsiębiorcom mamy sporo.

 

A co balem charytatywnym?

 

Zagłębiowska Izba Gospodarcza od wielu lat organizuje bal charytatywny. Jest to coroczna tradycja, która została przerwana na 2 lata, gdy nie wiadomo było jaka będzie przyszłość Izby. Zmienił się zarząd, odświeżyliśmy formułę, reaktywowaliśmy bal i spotkaliśmy się po raz kolejny. Bal charytatywny organizowany przez nas zawsze miał w programie licytacje. W tym roku była rekordowa. Zostało wylicytowane 100000 złotych na cele społeczne i tyle faktycznie przekazali przedsiębiorcy.

 

Jako przewodniczący Dąbrowskiego Forum Organizacji Pozarządowych, co sądzisz o dąbrowskich organizacjach pozarządowych? Jaki jest ich potencjał?

 

W dąbrowskich organizacjach pozarządowych drzemie bardzo duży potencjał. I nie ma w tym żadnej przesady, naprawdę. Moim zdaniem widać to na przykładzie Festiwalu Ludzi Aktywnych. Zawsze bierze w nim udział około 80 organizacji, które starają się pokazać, czym zajmują się na co dzień. I tak podczas tego dnia mamy okazję uczestniczyć w warsztatach plastycznych, gdzie dzieciaki malują albo tworzą różne rękodzieła. Są badania medyczne, warsztaty ekologiczne, treningi karate. Ludzie śpiewają, tańczą, jest pełno pozytywnego zamieszania. Podczas tego wielkiego święta organizacji pozarządowych widać, że w dąbrowskich NGO jest duża siła.  

 

Opowiesz trochę o największych wydarzeniach zorganizowanych przez Fundację Godne Życie i Zagłębiowską Izbę Gospodarczą?

 

Dla Zagłębiowskiej Izby Gospodarczej będzie to na pewno wspomniany już bal charytatywny. Z kolei w Fundacji Godne Życie mamy kilka sztandarowych imprez i akcji. Jedną z nich jest Olimpiada Sportów Niecodziennych, którą organizujemy od 12 lat. Jest to wydarzenie, która zazwyczaj ma miejsce podczas wakacji, gdy dzieciakom trzeba zagospodarować czas wolny. Olimpiada polega na tym, że bawimy się w różne zabawne, niestandardowe konkurencje np. rzucamy balonem wypełnionym wodą za pomocą ręczników. Od 15 lat organizujemy także Wigilię dla naszych podopiecznych, na której co roku mamy ponad 100 gości. W okresie magii świąt uruchomiliśmy również akcję zbierania słodyczy i artykułów szkolnych dla dzieciaków z Dąbrowy Górniczej. I za każdym razem darczyńców jest coraz więcej. Całą akcję nagłaśniamy w różnych instytucjach miejskich i nie tylko. Słodycze i artykuły szkolne można zostawiać w kilku punktach w mieście. Najbardziej w tej akcji podoba mi się to, że angażują się w to praktycznie wszyscy – od polityków, samorządowców, mieszkańców miasta, po przedsiębiorców i organizacje pozarządowe. Potem z pomocą wolontariuszy zostaje tylko przygotować paczki. W zeszłym roku przygotowaliśmy ponad 200, co jest już fajnym wynikiem. Tak przygotowane prezenty trafiają do  podopiecznych Fundacji, rodziny zastępczych i osób indywidualnych, które nie są w stanie obdarować swoich dzieci prezentami pod choinkę. To chyba jedna z moich ulubionych akcji.

 

Masz jakieś pasje i w ogóle czas na nie?

 

Czasu dla siebie mam coraz mniej, także z rozwijaniem zainteresowań jest problem. Moim hobby od zawsze było gotowanie. Kiedy byłem nastolatkiem, to chciałem zostać kucharzem. Troszkę inaczej się to wszystko potoczyło, ale  pasja została. Każdą wolną chwilę staram się w ten sposób spędzać. Uwielbiam gotować, swojego czasu prowadziłem nawet blog kulinarny, gdzie dodawałem przepisy, zdjęcia i pokazywałem jak krok po kroku ugotować wybraną potrawę. Teraz gotuję wspólnie z córką i staram się zarazić ją swoją pasją. Nagraliśmy nawet parę filmików dotyczących gotowania. Za czasów studenckich interesowałem się tworzeniem stron internetowych.  Takie strony internetowe stworzyłem m.in. dla Zagłębiowskiej Izby Gospodarczej i Fundacji Godne Życie. Oprócz tego zajmowałem się naprawą komputerów, chyba byłem w tym całkiem niezły. Teraz z braku czasu niestety wypadłem z obiegu i zostałem w tyle. 

 

Jako osoba, która pracuje praktycznie cały czas, nie odczuwa zmęczenia, wypalenia?     

 

Wypalenie na pewno mi nie grozi, bo ciągle przychodzą mi do głowy nowe pomysły. Czasami aż sam się tego boję. Zmęczenie owszem jest momentami, ale da się to ogarnąć. Ja po prostu lubię to robić. Jakbym tego nie lubił, to już dawno byłbym zmęczony i wypalony, chodziłbym z posępną miną i nic by mi się nie chciało. Natomiast jeżeli człowiek czerpie z czegoś przyjemność, to jest zupełnie inaczej. Przychodzi mi do głowy pomysł, który staram się zrealizować, szukam ludzi do pomocy i zaczynamy pracować. Niektórzy z moich pracowników już wiedzą, że gdy jestem zamyślony i pojawia się uśmiech na mojej twarzy to znaczy, że coś bardziej lub mniej szalonego wymyśliłem (śmiech). Póki co nie brakuje mi mocy do działania i myślę, że szybko się to nie zmieni.