PoWtŚrCzPtSoNd
01020304
05 060708091011
12131415161718
19202122232425
262728293031

Udostępnij:

TdP okiem wolontariusza

Poniedziałek, 5 sierpnia, 2013, #Wolontariat

31 lipca 2013 r. Godzina 12.30. Dąbrowa Górnicza. Miejska Biblioteka Publiczna. Takie wytyczne dostali wszyscy dąbrowscy wolontariusze Tour de Pologne 2013. Dobrze, ubieram wygodne buty, biorę aparat, liczę do dziesięciu na szczęście, otwieram drzwi i wychodzę.

Nie było możliwości, żeby nie zwrócić na nich uwagi. Grupa uśmiechniętych młodych ludzi w czarno – żółtych koszulkach „Lang team”, z głośnymi gwizdkami i ogromną ilością pozytywnej energii. Ubieramy odblaskowe kamizelki, dzielimy się na grupy i wyruszamy w umówione miejsca. Będziemy obstawiać trasę wyścigu w Strzemieszycach, Gołonogu i okolicach Centrum.

Na chwilę odłączam się od grupy, żeby zrobić kilka zdjęć – w tym czasie Dąbrowa szykuje się na powitanie kolarzy. Rozstawione zostają barierki oraz brama z premią specjalną Zagłębia Dąbrowskiego. Wolontariusze już na miejscach, mają udzielać informacji.

- A co tu się będzie działo? - pyta kobieta w mały sportowym samochodzie.

- Czwarty etap Tour de Pologne, oczekujemy na przejazd kolarzy – odpowiadamy.

- Same z tym kłopoty.

Faktycznie, myślę. Przecież to tylko wspaniała okazja, żeby poczuć atmosferę prawdziwej rywalizacji i najlepszy sposób na promocję miasta. Pamiętam, w poprzednich latach zachwyty komentatorów sportowych nad naszym najbardziej zielonym miastem. My jednak jesteśmy w Polsce i lubimy sobie ponarzekać. Dlatego wolontariusze tylko wymuszają uśmiechy, a ja ruszam dalej.

Żeby zrobić zdjęcia przejazdu wybieram zakręt, który prowadzi ściśle do Centrum i Specjalnej Premii. Powoli zbierają się również kibice. Godzina 13.45. Ruch na drodze zostaje wstrzymany.

W powietrzu czuć napięcie. Najpierw nad głowami przelatuje nam helikopter, przejeżdżają motocykliści, potem samochody grup kolarskich biorących udział w wyścigu. Atmosfera gęstnieje. Przejazd opóźnia się o kilkanaście minut, jednak to najdłuższy etap tegorocznego Tour de Pologne, a kolarze nie mają wyznaczonych godzin przejazdu. Wszyscy zaczynamy się niecierpliwić. Wolontariusze ciężko pracują, aby nikt nie zakłócał porządku przejazdu. Ktoś wychodzi na ulicę, żeby mieć lepszy widok, reszta mocno się temu sprzeciwia, ktoś krzyczy – Może trybunę sobie wybuduj! Wszystko szybko rozchodzi się po kościach.

I wreszcie nadszedł ten moment. Słyszę pierwsze oklaski i wiwaty. Przygotowuję aparat i robię zdjęcia. Najpierw przejeżdża ucieczka - ośmiu kolarzy, którzy będą walczyli o premię specjalną. Najszybszy okazał się Francuz Matthieu Ladagnous. Drugi linię premii minął Jacek Morajko (Polska, CCC Polsat), a trzeci był Paweł Franczak, reprezentant kadry narodowej. Potem pojawił się peleton – poczułam mocny powiew wiatru oraz ku mojemu zdziwieniu usłyszałam urywek rozmowy kolarzy.

Trzy godziny przygotowań, pięć sekund przejazdu. Zanim o tym pomyślałam, wszyscy ludzie zdążyli się już rozejść. Wszystko wróciło do normy, po wyścigu nie zostało ani śladu, a my musimy poczekać rok na kolejny Tour de Pologne.

Z telewizji dowiedziałam się, że czwarty etap wygrał Amerykanin Taylor Phinney z grupy BMC, po „samobójczej ucieczce” i pasjonującej walce jednego kolarza z rozpędzonym peletonem. Liderem klasyfikacji generalnej nadal pozostaje Rafał Majka

A to co robili wolontariusze po zakończeniu wyścigu pozostanie słodką tajemnicą...